Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/11

Ta strona została przepisana.

— Ależ to wyborna droga — dodał nasz myśliwy.
— Ma się rozumiéć, zawołałem.
— Ale tylko wtedy, dodał prof. Chałubiński, kiedy się umié abstrahować od małych przeciwności życia. Szczególniéj za Gładówką jest kawałek dość nieprzyjemny. Ale w ogóle jest znośną. Tylko.... dla większéj ostrożności nie radziłbym jéj tak chwalić, bo można przechwalić....
— No cóż, w najgorszym razie, wywrócimy się, zauważył myśliwy.
— Ależ naturalnie!
Dr. Chałubiński uśmiechnął się tylko.
Dojechaliśmy do Głodówki.
Jestto wzgórze, z którego roztacza się jeden z najpiękniejszych widoków Tatrzańskich. Wszystkie najwyższe szczyty, Łomnica, Lodowy, Gierlach, Ganek, Wysoka, Rysy, Krywań, Świnnica rozwinęły się wachlarzowato przed Głodówką, jakby środkiem koła. Nikt z podróżnych nie zaniedbuje wejść na wzgórze i nasycić swe oczy przecudnym widokiem.
P. Ludwik usunął się opodal, usiadł pod cieniem świérka i rysował kontury gór. Doktór zapoznawał nas z ich nazwami i stosunkami.
Wreszcie odezwał się — głód.
Niedarmo byliśmy na Głodówce. Zresztą 6 czy 7 godzin upłynęło od śniadania.
Poskoczyłem do furki, wyciągam z worka zapasy i częstuję niemi towarzyszy.
— Panie, na wycieczce myśli się tylko o sobie, rzekł profesor, który myślał o wszystkich i za wszystkich.
— Naturalnie, dorzucił p. W., i nie przyjmując mojéj manierki z arakiem napił się prawdziwéj węgierskiéj śliwowicy, którą miał z sobą.
Po wypiciu jéj zmienił się tak, jakby się napił witryolu.
— Ależ to coś okropnego! zawołał.
— Czy tęgie?
— Nietylko tęgie, — daj no pan co przekąsić — ale....
Mina p. W. najlepiéj mi opisała co to za ale.
— Nic dziwnego zauważył doktór. Śliwowica tém jest lepszą, im gorszy ma smak; ale potrzeba do niéj węgierskiego podniebienia. Zaciekawiła mnie ta uwaga, więc poprosiłem o trochę śliwowicy.
Zapewne dobrą minę zrobiłem po wypiciu kilku kropel, bo czułem w ustach piekło ze wszystkiemi wonnościami zjełczałego masła i łojowéj świécy.