Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/12

Ta strona została przepisana.

Po skosztowaniu tego przysmaku węgierskiego zrozumiałem już, że dla podniebienia potomków Attyli może być bardzo przyjemną papryka i arszenik.
— I pan będzie to pił? rzekłem do p. W. zamykającego starannie manierkę.
— A cóż robić, kiedy nie będzie nic innego, a przecięż niepodobna się obéjść bez wódki.
— Mam dużo araku a nie wiele piję, więc bez żadnego poświęcenia mogę się z panem podzielić.
— O nie, nie przyjmę, rzekł p. W., panu samemu będzie potrzeba. Nie, nie, na takich wycieczkach każdy ma zapasy dla siebie, a zresztą przecięż się przyzwyczaję.
— Tak jak ja do melodyi Sabały, dodałem w duchu, i przestałem nalegać, czego dotychczas żałuję, gdyż śliwowica ta jak czytelnicy zobaczą, wyszła na złe p. W. i nieprzyjemną stronę naszéj wycieczki stanowiła.
Po posiłku wsiedliśmy znowu na furkę. Naturalnie rozpoczęła się nowa manipulacya nóg, czyli raczéj pedipulacya, przyczém jednak wszyscy milczeliśmy, choć dość było powodów do: ach! i och!
Droga stała się strasznie wyboistą.
Jechaliśmy przez las z korzenia na korzeń, z dołu w dół. Wóz trzeszczał, przechylał się na wszystkie strony, ale byliśmy w jak najlepszym humorze i dowodziliśmy, że jeżeli to ma być najgorsza część drogi, to mylą się co mówią, iż droga przez Bukowinę jest nieznośną.
Profesor potakiwał, robiąc jednak pewne zastrzeżenia i uśmiechał się znacząco. Przyczynę tych uśmiechów zrozumieliśmy dopiéro w powrocie.
Dla mnie osobiście, ta część drogi była najznośniejszą, gdyż Sabała musiał przerwać grę na „gęśli,“ czyli po naszemu skrzypcach, różniących się tém co do postaci od naszych, że są ostro zakończone.
Przyjemność tę powiększyły jeszcze dziewczęta, które przybiegły ze świéżemi poziomkami w korowych garnuszkach. Nieopatrzni! kupiliśmy z 10 takich garnuszków, aby mieć w Roztoce poziomki z mlékiem i cukrem. Zapomnieliśmy o tém, że tę przyjemność trzeba okupić wielkiem poświęceniem, gdyż do Roztoki daleko, a poziomki trzeba koniecznie w ręku trzymać.
Niewygoda ztąd była nielada. Szczególniéj cierpiał p. Ludwik, któremu dziéwczyna nie chciała odprzedać glinianego garnuszka razem z poziomkami. Wziął je więc w papiér, w którym wkrótce zpowodu trzęsienia powstała marmolada i sok poziomkowy zaczął