Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/13

Ta strona została przepisana.

ściekać na nogi „przekładane.“ Dla tortu przekładanego możeby to było bardzo dobrém, dla nóg jednak mniéj w tém widzieliśmy korzyści, tém bardziéj, że prof. Ch. i W. mieli na sobie białe pantalony gór lskie, dla których nie znajdowali dość słów pochwalnych.
Wreszcie papiér zaczął się rozdziérać. Dodaliśmy drugi. I ten jednak zagroził po niejakim czasie pęknięciem.
Byliśmy w prawdziwém niebezpieczeństwie.
Każdy zamyślił się głęboko nad środkami zaradczemi, aby uniknąć ostateczności — wyłączenia poziomek za nawias; ale tylko moje rozmyślanie (mówię to z dumą tak wielką jak ważność sprawy) doprowadziła do rezultatu praktycznego.
Przypomniałem sobie, że byłem niegdyś na prelekcyi pana Milicera o pergaminie roślinnym, że prelegent pokazywał ów pergamin i że dał mi na pamiątkę znaczną jego ilość, w postaci arkuszy, kiszek, torebek itd. Wyjeżdżając do Zakopanego wziąłem je z sobą, a teraz zabrałem kawałek pergaminu na wycieczkę, sądząc że może się przyda. Przypomniawszy sobie o tém, wyjąłem z tryumfującą miną kawał tego papiéru i obwinąłem rozlatujące się poziomki.
— A to co?
— Papiér pergaminowy, odrzekłem z udaną skromnością, ciesząc się w duchu z kolosalnego wrażenia jakie wywołałem.
— A zkądeś go pan tu wziął?
— Z prelekcyi Milicera.
Profesor uśmiechnął się w sposób dla mnie bardzo pochlebny.
— Ale czy on tylko soku nie przepuści?...
— To jest... właśnie.... na szczęście dla fabrykantów cukru, a na nieszczęście dla nas, dyffunduje płyny; no, ale to nic nie szkodzi, bo nie rozmaka i z tego powodu nie pęknie.
Czułem w téj chwili, że lepiéjby zrobił kolega Milicer, gdyby onego czasu mówił o papiérze woskowanym, lub w ogóle o materyach nieprzemakalnych.
— Milicer to bardzo zdolny prelegent, zacząłem, chcąc odwrócić uwagę od różowiejącego już od spodu papieru pergaminowego, ale w téj chwili zawołał p. Ludwik: kapie! i wśród nóg powstał straszny popłoch, powiększony jeszcze tém, że każdy z nas miał ręce obciążone poziomkami.
Zrobiliśmy miny takie jak wojsko, gdy wśród obozu ukazuje się nagle nieprzyjaciel.
Jeden tylko prof. Ch. nie stracił przytomności i zawołał: Mam sposób! To mówiąc i zaczął pociągiem pośpiesznym przeséłać poziomki do gardła, zrzekłszy się już śmietanki, czekającéj nas w Roztoce.