Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/20

Ta strona została przepisana.

zimna, bo choć chłód jest dotkliwy, w téj arcy wilgotnéj okolicy, okolonéj śniegami; jednakże, oprócz krótkiéj koszuli i spodni nic na sobie nie mają.
Koszula jest czarna, jak węgiel. Wygotowują ją przed udaniem się na letnie koczowisko w baranim łoju, aby starczyła na całe lato. Sięga ona tylko do pasa i jest u dołu zupełnie wolno zwieszoną, tak że za każdém przegięciem się, za każdém podniesieniem ramienia, widać ciało juchasa, współzawodniczące o czarność z koszulą.
— Ach! jakbym chętnie przespał się w ich kolébie, rzekłem do towarzyszącego mi górala. Nadzwyczajna, do maksimum doprowadzona prostota i dzikość ich życia stanowiły dla mnie silny magnes. Chciałem się własnemi oczyma przypatrzéć jednemu z epizodów tego życia.
— A jabym tam nie chciał spać, rzekł góral z uśmiechem.
— No, nic dziwnego, dla was w tém nic nowego, a dla mnie bardzo ciekawe.
— Nie dla tego. I oniby (tj. ja — górale mówią w trzeciéj osobie) zaraz stamtąd uciekli.
— A to dla czego?
— A bo hań tyla robaków co haw owiec.
Poetyczność koléby wydała mi się w téj chwili mniejszą, a choć dzikość na tém wiele zyskała, jednakże zaprzestałem już myśléć o przenocowaniu w kolébie.
Poszliśmy daléj.
Nocleg w tém dzikiém miejscu wcale mi się nie uśmiechał, gdyż woda prawie wytryskiwała z pod nóg, z trawy przerywającéj jednostajność głazów. Wreszcie znaleziono miejsce cokolwiek wyższe, gdzie wilgoć była mniejszą.
Górale zaczęli ścinać kosodrzewinę i rozpalali ognisko. Usiedliśmy, a raczéj rozłożyliśmy się obok niego, oparci plecami o maleńki garb ziemi. Choć mieliśmy na sobie serdaki, jednakże okazała się konieczność owinięcia się w pledy, bo zimno było nie dozniesienia.
Wkrótce ogień buchnął wysoko, oblewając całą grupę czerwoném światłem.
Roskoszowałem się tym ogniem niedouwierzenia. Dym, który często wiatr na nas nawiéwał, choć mi oczy szczypał, jednakże czynił tylko roskosz, jaką miałem z światła i ciepła więcéj „piquante.“ Nawet iskry padające na pled niebardzo mnie obchodziły. „Gdyby się bardzo zaczął palić pomyślałem, to mnie górale ostrzegą“ i utkwiwszy oczy w fantastyczne wężyki płomienia, leżałem nierucho-