Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/29

Ta strona została przepisana.
III.
Na Wagę! Miłe wspomnienie niebezpiecznéj chwili. — Staw przy dobréj woli zielony. — Śniég. — Lux a non lucendo. — Głazy ruchome. — Śmiało ale ostrożnie! — Na Wadze. — Odpoczynek. — Charakterystyka wnętrza Tatr. — Na Rysy! — Bodziec poezyi. — Widok z Rysów. — Obawa o d-ra Chałubińskiego.

— Dokąd teraz idziemy? zapytałem p. Ludwika, który już tę drogę odbywał.
— Najprzód do Zielonego stawu, tu zaraz na pierwszym tarasie znajdującego się, a następnie na Wagę.
— Cóż to jest Waga? Szczyt?
— Nie, tylko przełęcz. Miłe mam wspomnienie, dodał p. Ludwik z przeszłorocznéj wycieczki na Wagę.
— Ciekawym usłyszéć.
— Byliśmy już prawie u celu, gdy jeden z towarzyszy, idąc nieostróżnie strącił ogromny głaz w miejscu takiém, że, nawet mając dość czasu do usunięcia się, nie moglibyśmy się usunąć. Włosy nam się zjeżyły na głowie, głosy przerażenia wyrwały się z wielu ust, ale na szczęście kamień przeleciał obok, drasnąwszy tylko co najwyżéj jednego czy dwóch ludzi mniejszemi odłamkami, na które się rozprysnął.
— Będziemy zapewne tamtędy przechodzili?
— Naturalnie.
— I może nam się to samo wydarzyć?
— Dla czegoby nie. — Ale, to był przypadek, skutek nieostróżności; jeśli tylko będziemy ścisłym szeregiem postępowali to nic złego stać się nie może — dodał, sądząc, że mnie to „miłe“ wspomnienie zastraszy.
— Nie lękaj się pan, rzekłem, o moję odwagę. Według mnie, każdy człowiek powinien być zawsze na wszystko przygotowany, — cóż dopiéro w górach! Jeśli tam ludzie chodzą, więc przejście jest możliwe, a ponieważ nie sądzę, żebym należał do niezręcznych turystów, więc nie myślę o możliwém niebezpieczeństwie.
Szliśmy po dużych kamieniach, po których stąpać należy nie tylko nogami ale i okiem. Idąc bez uwagi bardzo łatwo się potknąć. Przerwałem więc rozmowę i pomyślałem sobie w duchu, że więcéj się lękam braku sił po nocy nieprzespanéj, aniżeli przejść niebezpiecznych, gdzie nietyle potrzeba siły, ile ostróżności i zręczności.
Wkrótce dotarliśmy do stawu zielonego, który jest tak samo ciemnogranatowym, jak wszelkie niemal stawy w Tatrach. Przy zna-