Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/50

Ta strona została przepisana.

Starali się oni przybić do brzegu pod Czarnym stawem, gdzie chcieli czekać na nas, — lecz nie zdołali oprzéć się nawałnicy.
Wszystkie twarze nagle się rozjaśniły, wszyscy winszowali, witali i — naturalnie — towarzystwo śpiące w schronisku znowu zostało wyrwane z słodkiego stanu zasypiania.
Wreszcie zaczęliśmy myśléć o noclegu. Powiedziano nam, że izby na dole są zapełnione, wdrapaliśmy się więc wszyscy po drabinie pod strych, gdzieśmy już znaleźli na podłodze, przygotowaną dla nas bateryą, złożoną z kilkunastu szklanek mleka. Na cztery osoby to dosyć. Ponieważ nie było tam ani stołka, ani łóżka, ani ławki, ani stołu, ani niczego co jego jest, więc siedliśmy na gołych deskach podłogi. Światło dawała nędzna lampka naftowa, oddalona od nas o trzydzieści kroków.
Nic to jednak nie przeszkadzało naszemu apetytowi. Na widok mleka zapomnieliśmy o zmęczeniu i przygodach. Ucztowaliśmy po sybarycku. Aby wyczerpać wszystkie przysmaki, postanowiłem wlać trochę araku do letniego już mleka. W tym celu postawiłem na podłogę ledwie co napoczętą szklankę i wziąłem w rękę leżącą przedemną manierkę z arakiem. I stało się nieszczęście! Szklanka z mlekiém przewróciła się, gdyż stała na sznurku od manierki, za który pociągnąłem podnosząc tę ostatnią do góry. Drogocenny płyn rozlał się po deskach i zaczął spływać na dół przez jedyną, niepokrytą listewką, szparę pomiędzy deską a belką.
— Co to? Co to znowu? odezwały się na dole głosy zaspane.
— A jéj! leje się! Jakże to można coś podobnego....
— Czy deszcz przez dach dziurawy?
— Ale gdzież tam! Coś ciepłego.
Śmiechy sąsiadów i samego poszkodowanego.
Pomyślałem sobie, że panowie ci, tak srodze przezemnie nastraszeni, nie mieli ducha empirycznego. Gdyby zapalili zapałkę, to przekonaliby się, że jest to ciepłe, niewinne mléko.
W każdym razie przepraszam ich niniejszém jak najmocniéj za moję niezręczność, która ostrą filipikę w Dzienniku poznańskim wywołała: ale doprawdy taka ciemność panowała, że niepodobna było dostrzedz cienkiego sznurka, sprawcę mojéj szkody i przestrachu panów z parteru.
Pokrzepiwszy ciało, pomyśleliśmy o spoczynku. Zostałem wydelegowany do postarania się o pościel.