Zakurzony ford, dysząc i chrapiąc, żuł suchą drogę. Na przewodnikach telegraficznych rozsiadły się symetrycznie jaskrawo-zielone ptaki. Na przodzie ciągnęło się niekończące się nagie płaskowzgórze, obrębione równemi łańcuchami gór.
Po ogolonem płaskowzgórzu, ścigając się z samochodem, pędziły niewielkie stada miejscowych antylop — dżajranów na cienkich nóżkach. Wyścigi dżajranów z autem trwały tak długo, dopóki zwierzęta, obegnawszy maszynę, nie przebiegły przed jej nosem na drugą stronę drogi.
Przy wjeździe do miasta, utknąwszy w aryku, samochód ciężarowy zagrodził drogę. Sześć osób, stękając i klnąc z natężenia, daremnie usiłowało wyciągnąć go na drogę. Dopiero w dwie godziny później uparty fordzik wdarł się do miasta z tryumfalnym rykiem klaksonu.
Ślepe lepianki obstąpiły drogę, jak milczący żebracy. W lepiankach nie było okien, na płaskich da-
Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/053
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DRUGI.