chach nie było kominów, a wydłubane w dachach wązkie otwory podobne były raczej do dziurki w skarbonce, przez którą litościwy Allah rzuca prawowiernym dziurawą monetę swej łaski. Żebraczy wygląd domostw nie świadczył o hojności wszechmocnego.
W pokojach domów europejskich, gdzie rozmieszczono Clarka, Barkera i Murri’ego, umeblowanie składało się z łóżka polowego, stołu i dwuch taburetów.
W stołowym pokoju personelu technicznego gęsto brzęczały muchy.
Pokój z wyheblowaną podłogą przyjął Clarka przyjemnym chłodem. Po dusznem powietrzu jadalni, wydał mu się sosnowem pudełkiem, przywiezionem tu z dalekiej iglastej Północy.
Do pudełka zapukano. Wszedł przystojny Tadżyk, z polerowaną twarzą i biała dziewczyna w białej odzieży. Na głowie dziewczyny leżała śpiczasta tiubetejka.
Dziewczyna pierwsza przemówiła po angielsku:
— To jest towarzysz Urtabajew, zastępca głównego inżyniera naszej budowy, pierwszy sowiecki inżynier Tadżyk, a moje nazwisko — Połozowa, jestem studentką WTUZa[1], przyjechałam tutaj na roczną praktykę. Czasowo odkomenderowana do pana w charakterze tłomaczki i techpoma[2]. Jeżeli pan nie bardzo jest zmęczony podróżą, towarzysz Urtabajew