czyje serce jest chore, nie pragnął was! Dobrze pamiętam, co?
— Od kiedy poczęła pani w swych postępkach kierować się Koranem?
— Od wczoraj. Kryger podarował mi Koran w rosyjskim przekładzie, czytam do drugiej w nocy. Nudna książka. Zna pan dobrze Koran?
— Znam, uczyłem się wszak w Medressie[1]. Niech pani powie, czy pani kocha męża? Wszak go pani nie kocha.
— „Tych, którzy będą oczerniać zamężne niewiasty i nie przedstawią czterech świadków, ukarać osiemdziesięciu uderzeniami“.
— Ma pani dobrą pamięć. Czy konstatowanie faktu jest oszczerstwem? Dlaczego pani się z nim nie rozwiedzie? To tylko u nas mężowie zatrzymują i zabijają żony, jeśli chcą odejść. Jest on wszak mądrym, członek partji, nie będzie panią zatrzymywać. Dlaczego nie chce pani zostać moją żoną?
— „Zabroniony jest ślub z kobietą zamężną, z wyjątkiem tej, którą owładnęła prawica wasza“.
— O ten wyjątek proszę panią wszak już dawno. Niech pani pozwoli mojej prawicy nią owładnąć.
— Proszący może w najlepszym wypadku otrzymać, ale nigdy zawładnąć. Są to pojęcia wręcz przeciwległe.
— Jak mam to rozumieć?
— Czego więc uczyli pana w Medressie, jeżeli każde zdanie trzeba panu tłomaczyć! No, na mnie
- ↑ Medressa — Uniwersytet muzułmański.