dzina pomrze z głodu, jeśli kata-urus[1] nie stanie w ich obronie.
— Jakżeż to, wśród białego dnia zabrano biedakowi całą ziemię? — zaciekawił się sekretarz. — Skarżył się w selsowiecie?[2]
— Skarżył się. Selsowiet powiada: zmył sil.[3] W selsowiecie gospodarzem mułła.
— Trzeba złożyć skargę do wik‘a.[4]
— Był i tam. Przysłali człowieka. Rada wiejska potwierdziła. Wik również orzekł: zmył sil.
— Poczekaj, jakże to zmył sil? Mały wszak twierdzi, że nie zasiewy zginęły, a ziemię ojca mułła zagarnął. Skąd tu sil?
Tłomacz pytanie powtórzył.
— Powiada, zmył sił nie ojcu, lecz mulle. Ziemię zmył. Dwa sery. Nocą przyszedł mułła z ludźmi, kiedy ojciec spał i przewiózł do siebie. Mułła ma dużo ziemi, trzy ambany[5], a ojciec miał tylko dwa sery. Całą zabrał.
— Jakże to on przewiózł ziemię? Plączesz, napewno, coś?
— Tak powiada, w nocy przewiózł, na osłach.
— Cóż to, ziemia u nich przekłada się z miejsca na miejsce?
— Porwał ziemię, powiada, i z kibitki całą por-