wości, musi odrosnąć nową skórą. Ilość zużytej na to energji, nie stoi w żadnym stosunku do korzyści, które taki osobnik może społeczeństwu przynieść. Współczynnik tarcia jest tu tak wielki, że siłą rzeczy, pociąga za sobą obniżoną produktywność... Widzę, że pani się ze mną nie zgadza?
— Przyznam się, że ja również nie zgadzam się z panem, — wmieszał się nagle Murri.
— Pan także nie podziela tego zdania?
— Zdaje mi się, zasadnicza omyłka pana polega na tem, że wyobraża pan sobie każde społeczeństwo na podobieństwo naszego kapitalistycznego i nie uwzględnia pan, że naprzykład, społeczeństwo komunistyczne, — jest całkowitem zaprzeczeniem społeczeństwa w naszem pojęciu: wszak tam, jeśli wierzyć Marksowi, możliwości każdej jednostki winny stać się istotnie nieograniczonemi.
Clarke nie mógł się połapać, czy Murri żartuje czy też mówi poważnie.
Połozowa ciekawie przyglądała się nieoczekiwanemu sprzymierzeńcowi.
— Brawo, mister Murri! Trafił pan w sedno. W burżuazyjnem społeczeństwie istotnie niema i nie może być rzeczywistej indywidualności, która ukrywa się pod tą narzuconą skórą, w którą ubiera każdego obywatela państwo kapitalistyczne. Wyskoczyć z tej skóry i zamienić ją na drugą, udaje się tylko bardzo, bardzo nielicznym.
— A czy przez to, że u was jest to osiągalne dla wielu obywateli, zmienia się samo zagadnienie? Wy
Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.