Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

szych warunkach i przy naszych trudnościach potrzebni są wyjątkowo mocni pracownicy.
Clarke nie rozumiejący rozmowy, nie wstawał zza stołu, cierpliwie wyczekując końca gawędy. I kiedy Synicyn i Urtabajew podnieśli się, poprosił Połozową by przetłomaczyła, że ma do nich maleńki interes.
— Wczoraj wieczorem znalazłem u siebie na stole ten liścik, — rozłoży. papier z rysunkiem. — A oto i drugi, identyczny liścik, który znalazł u siebie na stole inżynier Barker.
— A oto i trzecie. — położył na stole trzeci rysunek Murri.
— Naturalnie, nie biorę takich gróźb poważnie, — pospiesznie dodał Clarke, — pomyślałem jednak, że będzie dla panów może ciekawem wyjaśnić, kto się zajmuje na budowie takimi żartami.
Przysunął jeden rysunek Synicynowi, drugi Urtabajewowi, nie spuszczając tego ostatniego z oczu.
Urtabajew uważnie obejrzał kartkę papieru.
— Ciekawe, — wziął do ręki i drugi rysunek i począł porównywać go z pierwszym. Co ty o tem myślisz, Synicyn?
— Napisał zupełnie rozsądnie i nader prymitywnemi środkami, — pochwalił Synicyn. — Redagował, widocznie, nie głupi chłopak. I wątpliwe, by tadżyk. Tadżyk narysowałby odciętą głowę, a nie czaszkę. Czaszka — to już europejska symbolistyka. Rysował, przypuszczalnie, rosjanin.
— Słusznie, — potwierdził Urtabajew. — Tadżyk nie rysuje czaszki.