nek do specjalistów przyjął już prawo obywatelstwa, zdołam być bardziej pożytecznym.
— Tak... — wolno wycedził Kirsz, — właściwie mówiąc, życzenie pana jest już a priori zaspokojone. Towarzysz Morozow podpisał dzisiaj rozkaz o zwolnieniu pana. Tylko, że co do wyjazdu do Rosji będzie pan musiał, niestety, poczekać. Sprawa pana oddana została sędziemu śledczemu.
— To znaczy, jeśli pana dobrze zrozumiałem, komisja, pracująca pod pana przewodnictwem, przyłączyła się do zdania towarzysza Synicyna?
— Komisja nie przyłączyła się do niczyich poglądów, wypowiedziała natomiast swoje zdanie na podstawie przestudjowanych materjałów.
— A czy pan osobiście, również jest przekonany, że moja praca była szkodliwą dla budowy?
— Tak, przekonałem się, że przedsięwzięte przez pana kroki nie były skierowane na to, by uporządkować pracę mechanizacji.
— Rozumiem, — krzywo uśmiechnął się Niemirowski, — rozumiem trudną pana sytuację. Naumyślnie pana mianowano przewodniczącym tej komisji, aby wypróbować jego lojalność.
— Ma pan na myśli moją własną sprawę sądową? — zapytał spokojnie Kirsz. — Pan się myli. Gdybym bodaj na chwilę był przekonany, że jest pan niewinny, nie milczałbym o tem. Mam w tej dziedzinie pewne doświadczenie i przekonałem się, na podstawie faktycznych danych, że oskarżenie jest zupełnie słuszne.
— Niech pan powie wyraźniej: woli pan posłać
Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/197
Ta strona została uwierzytelniona.