Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

brzymi kraj, dając im w ręce argumenty w dziesięciokrotnej ilości. Każdy nowy wielki piec, każdy nowy olbrzym przemysłowy, puszczany w ruch, zbijał me argumenty, jak nieomylne dalekosiężne działa.
„Oni“ dali mi możność dalszego uprawiana mych naukowych doświadczeń, dając mi do dyspozycji pierwszorzędnie zaopatrzoną kreślarnię, gdzie opracowywałem projekty kolejnej budowy. Nie byłem za burtą życia, czułem się związany z całym krajem, brałem udział w natężonej jego pracy. I kiedy, pewnego rana, powiedzieli mi, że mogę pójść na jedną z czerwonych kropek, które zapłonęły (w czasie mej nieobecności), światłem elektrycznem na mapie mego kraju, nie potrzebowałem ani się przyłączać, ani przyswajać sobie tych przepuszczonych pięciu lat, — udałem się prosto na rusztowania budowy. Nie sądzę, abym cośkolwiek na mej izolacji stracił. Straciłem jakieś dwa lata na niepotrzebną obronę zgóry przegranych pozycyj, a wygrałem całą epokę...
— I stanowisko naczelnego inżyniera... — złośliwie uśmiechnął się Niemirowski.
— Tak, i sposobność brania udziału w jednem z poważnych i odpowiedzialnych zadań budowy.
— Wysłuchałem pana cierpliwie, nie przerywając. Jeżeli pan przeprowadził całą tę lirykę w jedynym celu moralnego wytłumaczenia się przede mną z tego, że kieruje mnie pan do więzienia, to daremnie się pan trudził. Ja doskonale rozumiem: moja sprawa jest dla pana zagadnieniem dalszej karjery. Pan tylko, prawdopodobnie, nie zdaje sobie spra-