Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

Jimmy udawał śpiącego i przez przymróżone powieki obserwował ojca. Ojciec nie szykował się do odejścia. Gdy wybiła dziewiąta, Jimmy nie mógł dłużej wytrzymać i zapytał ojca, dlaczego ten nie idzie do drukarni. Ojciec przysiadł do niego na pościeli, pogładził po głowie i powiedział, że nie pójdzie do redakcji ani dziś, ani jutro: wszystkie drukarnie strajkują, aby wystarczyło na chleb dla takich malców, jak Jimmy. Tej nocy źle Jimmy spał. Nazajutrz podniósł się o zwykłej godzinie. Ojciec chrapał na swem posłaniu. Kiedy Jimmy był już prawie ubrany, zastukano do pokoju. Wwaliło się kilku policjantów. Przetrząsnęli do góry nogami cały pokój, poczekali, aż ojciec się ubierze, wypchnęli go na schody i zabrali ze sobą.
Jimmy został sam. Było dla niego teraz jasnem, że ojciec popełnił straszną zbrodnię: przez niego nie wyszła gazetaa, — obecnie będą go za to karać. Jimmy wybiegł na ulicę, pędzony ciekawością; chciał zobaczyć skutki ojcowskiej zbrodni. Na ulicy było wszystko po dawnemu, nie było tylko słychać krzyku sprzedawców gazet. Wówczas Jimmy wogóle przestał rozumieć, co się zdarzyło z jego ojcem i rozpłakał się głośno. Sąsiedzi wytykali go palcami i mówili, że jego ojciec — uobli[1], zgnoją go teraz w więzieniu, i tak mu się należy. Jimmy nie rozumiał co to znaczy „uobli“ i począł płakać jeszcze więcej.

Następnego dnia wyszły pisma, ojciec jednak

  1. Uobli — członek związku rewolucyjnego przemysłowych robotników świata (IWW).