Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

Synicynę męczyła ta ustawiczna walka. Nie rozumiała, jak mogą żyć i pracować w niej narkomi. Irytowała ją nienasycona chciwość tych przyjezdnych, gotowych zębami wydrzeć wszystko, co im się wydawało niezbędnem do życia ich rejonu, ich fabryk, — ten nieskończony targ między centralą i zarządami lokalnemi. Każdy rejon gotów był połknąć cały budżet republiki, obiecując wzamian hektary wykopalisk i góry bawełny. I chciaż budżet z roku na rok rósł o setki procentów, nie podążał jednak za żądaniami tych ludzi, dla których cały świat zdawało się, ograniczał się na dziesięciu wiorstach ich rejonu.
Synicyna nie lubiła więcej Stalinabadu.
Synicyna nie chciała wracać do miasta. Postanowiła przeprawić się przez rzekę. Usadowiła się następnie na samochodzie ciężarowym, idącym do Kurgan-Tiube. Wydostali się na gudronowaną szosę i pomknęli, otrząsując z kół przylepione błoto.

...Do miasteczka pierwszego odcinka przybyła Synicyna na wieczór i przyszedłszy do domu, zastała na stole list. Wyczerpana wyciągnęła się na pościeli i odpieczętowała kopertę.

Szanowna Walentyno Władimirowna!
W czasie rewizji w mieszkaniu byłego kierownika oddziału technicznego, zbiegłego do Afganistanu, znaleziona została kartka, zapisana ołówkiem na białej stronicy, wyrwanej z książki. Na odwrotnej