Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

było wybaczyć człowiekowi, do którego się ma zaufanie.
— Ty możesz zmiażdżyć człowieka swą szlachetnością. O, tak, ty wybaczysz! Wiesz, że oszukiwać cię dalej z kamieniem twego przebaczenia na szyi — stałoby się nie do wytrzymania i głupie. Powiadasz, „jeżeli ludzi nic więcej nie wiąże jak łóżko“. A czy jesteś pewny, że łączy nas coś więcej? Co właściwie?
— Myślę — to, co nas zawsze łączyło: praca, walka, wspólna sprawa...
— A jeżeli ta praca i ta wspólna sprawa, — przestały mi dawać ten minimalny procent zadowolenia, przy którem można żyć?
— Zdaje mi się, że jesteś chora, Wala. Wiem, bardzo jestem przed tobą winien. Wszedłem w mą pracę i nie okazywałem ci żadnej pomocy. Zdawało mi się, że żyjemy jak dawniej temi samemi sprawami. Tak, to napewno moja wina. Dlaczegoś mi nie powiedziała wcześniej, gdy to się zaczęło? Lecz nic nie szkodzi, Wala, wyleczę cię. Pamiętasz, jak chorowałaś na tyfus? Wszyscy myśleli, że już koniec, a potem przyszedł kryzys i Wala poczęła powoli wracać do zdrowia. Zobaczysz, pomogę ci. Tu, naturalnie, trudno mi urwać trochę czasu, ale ukończymy budowę — pojędziemy do Moskwy, na naukę, tam będziemy razem chodzić wszędzie, zobaczysz nowych ludzi, centrum... życie kulturalne, teatry, odczyty... Będziemy się razem uczyć, czytać.
— Jesteś dużem dzieckiem, Wołodia, — miękko pogłaskała go po głowie. — Wybacz mi, że zaj-