Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.

aby zabijać wrogów — nie pojedyńczo, lecz hurtem — biali ludzie wymyślili podobno też specjalne maszyny.
Kiedyś P’an zdumiony zapytał:
— A dlaczego biali ludzie, kiedy im tak dobrze u siebie, przyjeżdżają tu, do nas, jeździć na naszych niewygodnych wózkach?
Czao-Lin roześmiał się:
— Biali ludzie lubią pieniądze. Na pieniądze trzeba zapracować. Biali ludzie nie lubią pracować. Lubią, żeby na nich pracowano. Tam, u nich, pracują na nich maszyny i ich właśni, biali robotnicy. Ale białym ludziom ciągle za mało pieniędzy. Dlatego przyjechali do Chin i zaprzęgli wszystkich Chińczyków, aby ci pracowali na nich. Białym ludziom pomagają w tem cesarz i mandaryni. Dlatego to właśnie lud chiński żyje w takiej nędzy, że musi pracować i na mandarynów, i na cesarza, i przedewszystkiem na białych ludzi, którzy potrzebują dużo — dużo pieniędzy, i nic mu nie pozostaje dla siebie samego.
A więc z białymi ludźmi trzeba walczyć? Więc to — najeźdźcy, jak mawiał dziadzio-kaligraf. Ale jak tu z nimi walczyć, kiedy oni poznali istotę rzeczy, rozwiązali nawet tajemnicze „kua“, nad którem daremnie łamali sobie głowę i najmędrszy Fu-hi, i światły Kon-Fu-tse, i tysiąc czterysta pięćdziesięciu komentatorów, i nawet sam dziadzio-kaligraf? Kiedy oni mają maszyny do robienia wszystkiego i maszyny do zabijania? Jakże tu z takimi walczyć?
I Czao-Lin mówił: Narazie nie można. Trzeba się od nich uczyć. Naród chiński jest najliczniejszy ze wszystkich narodów. Gdyby umiał to wszystko, co umieją biali ludzie, byłby najpotężniejszym narodem na świecie i nie musiałby pracować na białych ludzi.
Od takich rozmów małemu P’anowi kręciło się w głowie i młotem dudniło w skroniach. Po nocach śniły mu się olbrzymie, żelazne miasta, gigantyczne, potworne maszyny z rozdziawionemi, stalowemi paszczami; z paszcz ich wy-