Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

wonemi pryskami leciały nad światem rozżarzone słowa Lenina; jak pełgające żużle padały na skopane, udeptane stopami zwycięskich armij pokłady świadomości klasowej uciśnionych mas i ludów. Ziemia pod nogami drżała od wewnętrznych wybuchów, od nagłych obsunięć i wspięć przebijających się na zewnątrz pokładów. Wiadomości z Chin przychodziły urywane i niejasne, jak spłoszone stada ptaków, nadleciałe ze wschodu, trwożne zwiastunki nadciągającej nawałnicy.
I wreszcie stało się. Rozpalony do białości kocioł pękł pod histeryczny wrzask wstrząśniętych parlamentów i żałosny lament depesz. Z kotła wzburzoną lawą, zatapiając po drodze wszystko, chlusnęły nieprzebrane żółte kolumny, spiętrzona, nieokiełzana fala wszechświatowego przypływu. Czerwone słońce Kuomintangu z sierpem i młotem i gwiazdą pięcioramienną. Triumfalny pochód na północ. Po drutach telegraficznych, wyprzedzając pociski, leci skrzydlate słowo: zwycięstwo!
Od potężnego wybuchu po całym świecie rozprysnęły się odłamki, wkrótce doleciały i do Europy. Malutcy biali ludzie z walizkami. W oczach — nieprzetrawiony jeszcze strach i zdumienie. Zamiotali się wylękle po całym kontynencie. Nad bulwarami, uciekające w popłochu ogromne błyszczące litery gazet świetlnych, podcinane chłoszczącym wichrem depesz, ułożyły się w jedno szorstkie, kolczaste słowo: „interwencja“.
P’an Tsiang-kuei na pierwszą wieść o rewolucji drgnął, zatrzasnął niedoczytaną książkę, chciał biec na dworzec. Nie puszczono go. Kazano mu pozostać na posterunku, rzucić studja, wzmacniać kontakt z miejscowemi organizacjami robotniczemi, szykować odpór proletarjatu europejskiego przeciw zbrojnej interwencji imperjalistów.
Uległ. Rozumiał: punkt ciężkości walki leży nie tam, lecz tutaj. W Londynie, w Paryżu. W nadymionym gabinecie Foreign Office, w salonach Quai d’Orsay. Stąd do