Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

Dowodzę w nim, że natychmiastowe zlikwidowanie monarchji paryskiej byłoby niewybaczalnym błędem. Przeciwnie, utrzymuję, że rząd i demokracja powinny przyczynić się wszelkiemi środkami do rozpowszechnienia ustroju monarchistycznego na całą Francję, dopomagając mu do zdławienia wspólnego nieprzejednanego wroga — komunizmu. Dopiero zgóry uplanowana i w odpowiednim momencie umiejętnie przeprowadzona rewolucja, której burżuazja potrafi dokonać bez pomocy innych klas i oczywiście bez przelewu krwi, wróci jej moralny kredyt rewolucyjny wśród mas, podniesie jej autorytet i osłoni jej pierś nowym pancerzem przed niebezpieczeństwem komunizmu...
Czy i co odpowiedzieli na tę tyradę łysy pan i pan w binoklach, rotmistrz Sołomin już nie dosłyszał. Zrobiło mu się nagle nieskończenie nudno. Przypomniały mu się mitingi moskiewskie za Kiereńskiego z tasiemcami przemówień, w których słowo „demokracja“ powtarzało się niemniejszą ilość razy, tylko, że z mocnym rosyjskim przyświtem. Wzmianka o komunizmie przypomniała mu o tamtych gagatkach, odsypiających się z komfortem we francuskim więzieniu („u nas się odeśpią!“).
Spojrzał na zegarek: druga. Znów zmitrężył czas! I nie dojadłszy tak starannie zamówionego śniadania, zapłacił słony rachunek i pustemi, nagle ogołoconemi z uroku, ulicami podążył w stronę Pałacu Burbońskiego.
Tym razem układy potoczyły się raźniej i niespełna po godzinie, kładąc na czarnym od paragrafów i klauzul arkuszu zakrętas swego podpisu, rotmistrz Sołomin uśmiechnął się w myśli — nareszcie!
Ostatni szkopuł: termin. Francuzi chcą wydać więźniów jutro. Przewodniczący delegacji rosyjskiej chciałby jeszcze dzisiaj. Niemożliwe — formalności i t. d. (Jakie tu mogą być jeszcze, u licha, formalności?) Trzeba było przystać na jutro. Rosjanie chcą przysłać po odbiór jeńców dwóch