Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie pomożesz jej ty, to jej głód pomoże! Bez chleba długo nie wyżyje!
— Wiem, towarzysze, bez chleba nie wyżyje, ale i z jedną pajdą też daleko nie zajedzie. I szukać tej pajdy musimy gdzie indziej, tam, gdzie wiemy na pewniaka, że jest, a nie tam, gdzie z góry wiemy, że jej niema. Szukać jej, towarzysze, musimy za kordonem.
— A jakżeż, towarzyszu, przez kordon? Przez kordon ręką nie sięgnie. I przebić się, wiadomo, niesposób.
— Chwileczkę, towarzysze, pozwólcie mi skończyć. Mam plan. Wcale nie potrzebujemy przebijać się przez kordon, żeby zmusić imperjalistyczny rząd francuski do zaopatrzenia nas w prowjanty. A wystarczy, mojem zdaniem, wysłać od rady delegatów do rządu iskrówkę: albo w dwa dni dostawicie nam na drugą stronę kordonu i będziecie dostawiać na przyszłość tyle i tyle wagonów mąki, kartofli i jeszcze tam czego, albo przebijemy się i zerwiemy wasz kordon. A jeżeli nawet przerwać go nie zdołamy, to w każdym razie przy starciu z nami zarazi się od nas wasze wojsko, a od wojska, jak chuchnął, dżuma pójdzie dalej spacerkiem po całej Francji. Czekamy akurat dwa dni — wybierajcie.
— Nie odpowiedzą!
— A mojem zdaniem, towarzysze, odpowiedzą i to piorunem. Żadna pogróżka nie podziała tak, jak strach przed zarazą. Zmiarkują, że nie mamy nic do stracenia. Przestraszą się. Nie zechcą ryzykować. A nuż uda nam się przebić aż do samego kordonu i zetknąć z ich wojskiem? Przecie tego boją się, jak ognia. Nie zechcą dla kilkunastu wagonów prowjantu narażać na zarażenie się całej Francji. A drugą iskrówkę nie zawadzi wysłać do proletarjatu francuskiego za kordonem: wymierający z głodu proletarjat paryski zwraca się do proletarjatu Francji i całego świata, żeby przycisnął rząd francuski i zmusił go do wysłania głodującym pomocy żywnościowej. Z tej strony dżuma, a z tamtej — strajk generalny. Nie miną dwa dni, jak