W pół godziny później na murach Cité ukazał się dekret, który wywołał na sennej wysepce niezwykłe poruszenie. Na mocy tego dekretu wszyscy mieszkańcy wysepki — blondyni, ogłoszeni zostali wrogami państwa, w odróżnieniu od prawomyślnych obywateli — brunetów. Praworządnym kadrom policji nakazywało się zlikwidować nowych przestępców w terminie jak najkrótszym, nie przebierając w środkach.
Tegoż dnia wieczorem wyspa Cité wyglądała, jak za najlepszych swoich czasów. Z bramy prefektury, jeden za drugim, wychodziły karne, uzbrojone patrole, znikając kolejno w ciemnych uliczkach. Przestępcy-blondyni zabarykadowali się w domach mieszkalnych. Obława trwała trzy dni, zamieniając się miejscami w krwawe potyczki. Pod koniec trzeciego dnia złoczyńcy zostali wyłowieni i odstawieni do aresztów policyjnych. Na wyspie Cité znowu zapanował spokój.
Wyczerpany niezwykłym wydatkiem energji, dyktator popadł napowrót w stan takiej apatji, że niepodobna go było nawet zmusić do czytania codziennych raportów.
Reasumując wyżej wzmiankowane wypadki, zmuszeni jesteśmy wyrazić powątpiewanie, czy dzielnej wysepce udałoby się uratować pożyteczną skądinąd instytucję policji, gdyby z odsieczą ospałemu dyktatorowi nie przyszła równie ospała, lecz bardziej konsekwentna dżuma.
Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.