Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.

W chłodnej sali posiedzeń Instytutu, nad olbrzymim stołem, krytym zielonym suknem i zasłanym plikami papierów, w wysokim, prezydjalnym fotelu siedział P’an Tsiang-kuei w szarych rękawiczkach i w omotanym dokoła szyi szalu (sposób, by jak najmniejsza powierzchnia skóry stykała się bezpośrednio z powierzchnią zadżumionego powietrza).
Na dwóch końcach stołu dwie maszynistki wypukiwały równocześnie tekst dwu dyktowanych przez niego cyrkularzy. Ustawiony na stole telefon, przerywający co chwila pracę ostrym lamentem dzwonka, wyrzucał z czarnej lufy słuchawki raporty z różnych punktów państwa.
Raporty naogół nie były pocieszające. Pomimo zastosowania środków nadzwyczajnych dżuma rozpowszechniała się na terenie nowego państwa powoli, lecz nieustannie. P’an Tsiang-kuei postanowił rozprawić się z nią po azjatycku.
Na czwarty dzień istnienia nowej republiki na murach domów ukazał się przejmujący chłodem dekret. Stwierdzając, że panująca obecnie forma dżumy okazała się w praktyce nieuleczalną, i zarażeni nią osobnicy, podtrzymywani sztucznie przy życiu, stają się jedynie dalszemi rozsadnikami epidemji, dekret oznajmiał, iż na przyszłość każdy z zarażonych podlegać będzie natychmiastowej egzekucji. Obywatele zdrowi obowiązani są donosić niezwłocznie o każdym wypadku zasłabnięcia. Winni ukrywania zarażonych podlegać będą rozstrzelaniu narówni z nimi.