Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

Suche raporty telefoniczne donosiły co chwila o nowych egzekucjach. Dżuma podjęła wyzwanie. Na zielonem suknie stołu, gdzie, miast kart, padały z szelestem podpisywane w locie kartki rozkazów, rozgrywała się hazardowna partja. Z głębi wysokiego fotela P’an Tsiang-kuei kładł na podawane mu kolejno do podpisu dekrety zygzak swego nazwiska, jakby rzucał na stół nowy atut. Partnerka odpowiadała skądś, zdaleka, przez tubę słuchawki telefonicznej, cyfrą nowych egzekucyj.
Przedyktowawszy wszystkie cyrkularze P’an Tsiang-kuei odprawił gestem obie maszynistki i pozostał sam w mroczniejącej zwolna sali. Wytężony w nierównej, bezsennej walce umysł domagał się wypoczynku. Dzwonek telefonu wykasłał nową cyfrę straconych. P’an Tsiang-kuei z wściekłością odczepił słuchawkę i cisnął ją na stół. Bezsilne usta słuchawki syczały zjadliwie w próżnię.
P’an Tsiang-kuei zapragnął nagle powietrza. Od trzech dni nie opuszczał sali, przykuty do fotela. Wcisnąwszy kapelusz, zamknął salę na klucz i po szerokich kamiennych schodach zbiegł szybko na ulicę, obok wyprężonych skośnookich wartowników.
Na ulicach było pusto. Po bezludnych wąskich trotuarach przemykali gdzieniegdzie samotni żółci przechodnie.
Znajomemi ulicami dotarł P’an Tsiang-Kuei do ogrodu Luksemburskiego, zamienionego na państwowe krematorjum. Skądś, z głębi, powitał go suchy trzask salwy. P’an Tsiang-kuei zmarszczył się i przyśpieszył kroku.
Dziwnym rikoszetem wrażeń przyszedł mu nagle na myśl profesor, wywołując na jego wargi nieczęsty uśmiech.
W noc przewrotu, na mocy specjalnego rozkazu, profesor, jedyny z białych, został aresztowany i internowany w jednym z pałacyków dzielnicy Łacińskiej, w którym przebywał w najściślejszej izolacji.
W pałacyku było urządzone wzorowe laboratorjum, gdzie, pod osobistem kierownictwem profesora, kilkunastu Chiń-