ną, przypomniał sobie, że pechowiec-brat pozostawił jakieś potomstwo. Mister Dawid postanowił je odnaleźć. Po długich poszukiwaniach, dowiedział się, że z całego potomstwa pozostał jedynie dwudziestoletni chłopak, imieniem Archibald, zarobkujący na życie w Londynie.
Poleciwszy przesłać mu bilet okrętowy pierwszej klasy i kilka tysięcy dolarów na zlikwidowanie spraw w Europie, mister Dawid w lakonicznym liście zaproponował bratankowi przeniesienie się na studia do Nowego Jorku.
Przyjechał chudy, wysoki mężczyzna, o dobrych, piwnych oczach, o twarzy zapadłej i zniszczonej, poprzecieranej wzdłuż załamań przedwczesnych zmarszczek, z kosmykami kasztanowatych włosów na mądrem, wysokiem czole. Zamieszkał w lewem skrzydle pałacu.
Misterowi Dawidowi spodobała się otwarta twarz bratanka i postanowił, odpasłszy go nieco, uczynić swą prawą ręką.
Odrazu wyszedł jednak galimatjas. Bratanek, zdeklarowany komunista, nie rozpakowawszy jeszcze dobrze manatków, rozpoczął na fabrykach stryjaszka agitację. Mister Dawid przyjmował alarmujące raporty podwładnych dyrektorów pobłażliwym uśmiechem.
Pragnąc położyć kres młodzieńczym fanaberjom bratanka, mianował go sekretarzem generalnym jednego ze swych przedsiębiorstw, w długiej, dobrotliwej i poufnej rozmowie dając mu do zrozumienia, że upatrzył go sobie na wspólnika i spadkobiercę.
Bratanek posadę przyjął, lecz agitacji w fabryce nie zaprzestał. Skończyło się na tem, że podburzeni robotnicy pewnego pięknego poranka opanowali fabrykę i ogłosili ją własnością komitetu robotniczego. Trzeba było uciec się do pomocy policji, która z trudnością przywróciła porządek, usunąwszy podżegaczy.
Po burzliwej rozmowie, między stryjem a bratankiem doszło do kategorycznego zerwania.
Od tego czasu mister Dawid Lingslay nie chciał więcej
Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.