chody, pod ciężarem opuszczających się na ich siedzenia dżentelmenów, zakołysały się przymilnie i odpłynęły we mgłę. Reporterzy na pierwszych z brzegu taksówkach pomknęli wślad za nimi, trawieni słodką nadzieją wywiadu. Przybyły dżentelmen był angielskim premjerem ministrów.
W godzinę później do obleganego przez dziennikarzy holu hotelu, zszedł sekretarz premjera, przebrany w malowniczo-dyskretny pull-over i luźny angielski garnitur, i z miną grzecznie znudzoną oświadczył natrętnym reporterom, że premjer przybył do Dauville, nie kierując się żadnemi planami natury politycznej, poto jedynie, aby odpocząć kilka dni po trudach państwowych, i że żałuje niezmiernie, iż pogoda tak bardzo niedopisała.
Reporterzy przykładnie stenografowali. Wiedzieli doskonale, że, niedalej, jak wczoraj, do Dauville przybył z Lionu prezes rady ministrów, którego spotykali na dworcu i odprowadzali do tego samego hotelu, usłyszawszy od niego prawie identyczne oświadczenie. Wiedzieli również i o tem, że dwa dni temu pociągiem od granicy belgijskiej przybył do Dauville poseł państwa * * *, aczkolwiek witać go na dworzec chodził tylko jeden pan w cylindrze i na peronie nie było ani fotografów, ani dziennikarzy.
Dlatego, zapisawszy pilnie oświadczenie sekretarza, pobiegli zadepeszować do swych redakcyj wiadomość o ważnej konferencji politycznej przedstawicieli trzech mocarstw. Następnie powrócili co tchu czatować na małomównych dyplomatów.
Przez całe rano obaj dyplomaci pozostawali w swych apartamentach. Kazali sobie tam podać śniadanie, które obaj spożyli z apetytem. O godzinie czwartej po południu reporter, przebrany za lokaja, zauważył, że premjer angielski osobiście udał się do W. C., gdzie pozostawał przez czas dłuższy, poczem wrócił do swego gabinetu.
Dopiero około godziny szóstej wieczór, ku uciesze wszystkich reporterów, wartujących cierpliwie za portjerami, pre-
Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/311
Ta strona została uwierzytelniona.