Ta strona została uwierzytelniona.
Snadź ustało się to we mnie
jak najtęższy rosół.
Weźże, Maryś, go pokosztuj,
jedną łzą go osól.
Oj, ustało coś się we mnie,
kutym, starym łotrze,
coś od soku z malin gęstsze
i od miodu słodsze.
Zamuliła mnie jak korzuch
jakaś dziwna dobroć,
by się do niej twoim ustom
łatwiej było dobrać.
Weźże mi się nad nią nachyl,
ile zechcesz — upij,
a tę resztę choć rozpryskaj
dla swawoli głupiej.
Jeno wprzód mi tej słodyczy
miarką ust twych namierz — —
Żółty kłos mi z serca wyrósł,
ty go, głupia, złamiesz.