Strona:Bruno Jasieński - Słowo o Jakóbie Szeli.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

Roni ziemia łzy czarne ożyn,
płacze świerszczów lamentem zza grud —
Zamotały się w nitkach drożyn
wątłe muchy wieśniaczych zagród.

Przyjdzie sierp i po słomie zgrzytnie,
trysłe soki się w ściernie zsoplą.
Zachłysnęły się kłosy żytnie
swego ziarna złocistą kroplą.

Znów na ściernisk łysiny płowe
wyłaź z pługiem i zagon kop z kim.
Złoży snop umęczoną swą głowę
na ramieniu, na parcie chłopskim.

Latem ciało obiera męką,
parzy stóp natarczywy dotyk.
Pręży pole swą ranę miękką,
drelowaną palcami motyk.

Cisza łubin otrząsa z łupin
i w jelitach cię, Ziemio, boli.
Nadwarzyło się w faskach chałupin
kwaśne mleko twej melancholji.