Ta strona została uwierzytelniona.
Nocą w ludziach się wieczność spala.
Coś ich ciągnie w dalekość mglistą.
Na księżycu siadł djabeł Srala,
spuszcza haczyk na nitce z glistą.
Cienka nić gdzieś głęboko wadzi,
choć zębami ją chwyć i wypruj —
Każdy z nas w swego wnętrza kadzi
nosi śliskich, błyszczących ryb rój.
Księżyc gnojem od obór śmierdzi.
Drzemią konie, swój trakt zmierzywszy.
Siwym lasem, zza krat haberdzi,
wstaje świt, z każdym dniem nieżywszy.
Pełznie dzień z każdym dnień osłablej.
Prędkoż mrok znów i kres nasz bliskoż?
Na mieniącej się wędce djablej
w męce skręca się serca piskorz.