Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/111

Ta strona została uwierzytelniona.

kawszy moment odpowiedni, wziął w ramiona i ucałował serdecznie pewien suchotniczy kasztan, za co wedle kodeksów miejscowych groziła mu na pewno jakaś kara — 3 marki w złocie i to prawdopodobnie — z pozbawieniem wszystkich szczególnych praw i przywilejów.
— Dziwnie twarde są prawa niemieckie — rozmyślał Mec, siadłszy na barokowej kanapie. Jakiś ostry, mroźny wiatr, jakiś duch zemsty bije z okrutnych paragrafów. W Heidelbergu — wtedy... — w pensjonacie pani Wagemannowej poznał któregoś wieczora trochę śmieszną, trochę głupkowatą dziewczynę, która — jak się później okazało — była zbiegłą kelnerką. Ale tymczasem podawała się za pannę von Kalkstein, arystokratkę z krwi i kości, układała usta w ciup, mizdrzyła się i opowiadała przy kolacji, co Wilhelm II sądzi o jej malarstwie i zdolnościach artystycznych. Otóż — co oni z tą biedną, pomyloną kobieciną wyrabiali podczas rozprawy sądowej! Waliły się na nią paragrafy i kary, jak deszcz kamienny. Zechprellerei! Fałsz! Oszustwo! Trzy miesiące więzienia, i jeszcze dwa tygodnie, i jeszcze kwartał, i jeszcze tydzień — pour la bonne bouche — i jeszcze pół roku na deser.
Niema na świecie okrutniejszej, straszniejszej literatury, niż sprawozdania gazet niemieckich z głośniejszych pro-