Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/128

Ta strona została uwierzytelniona.

nacie pod oknem i pił brunatną lurę z niebieskiem mlekiem. Lurę otrzymywał w dużym dzbanku niklowym, mleko w naczyniu kunsztownem, mniejszem od słoika musztardy. Prócz tych płynów jego prawnie zawarowane śniadanie składało się jeszcze z trzech bułek i żółtego przezroczystego smarowidła do butów, które się wyróżniało znaczną zawartością soli.
— Nie mam pojęcia o sprawach fizjologicznych — myślał Mec, żując bułkę — i nie wiem, jak wydobyć radjum z „szalonego mułły“. W każdym razie, gdyby doszło do sprawy sądowej, mogę już pewne argumenty przytoczyć na swoją obronę. Bo jeżeli ten warjat połknął preparat, to musi i dziś jeszcze wydzielać emanację, jonizować powietrze. Będzie też prawdopodobnie rozładowywał elektroskop. W swojem „ostaniem słowie“ poruszę tę kwestję, każę sprowadzić do sali posiedzeń elektrometr systemu Doleżalka i powiem: „Panowie sędziowie! Świadek był moim uczniem. Do winy się nie poczuwam. Nadużył mego zaufania. Połknął cenny dar pamiątkowy radcy i laureata. Połknął — że się tak wyrażę — legat! Człowiek ten dziś jeszcze działa deprymująco na czułą igłę przyrządu kwadrantowego. Rzućmy okiem na skalę! Cóż widzimy? Oto...“
W tej chwili na szary asfalt Lutherstrasse wpłynął