Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/136

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nie wierzę, żeby pan komu mógł dwójkę postawić!
— Owszem. Stawiałem. Pały z minusem stawiałem! Dziesięć lat belferki. Pani wie, co to jest? To mędrca hinduskiego, to świętego Franciszka przerobić może na policjanta i śledziennika. Nie chcę przez to powiedzieć, że kiedykolwiek byłem mędrcem i Franciszkiem. Legenda. Jeszcze jedna legenda nowożytna...
To słowo podziałało podniecająco na pannę Impekoven, bojowniczkę. Uróżowała wargi i powiedziała, że — według jej zdania — wszystkie wielkie czyny w dziejach są wytworem wyobraźni ludzkiej. Sagi, podania... Urojenia! Hannibal to legenda. Cezar to legenda, Bismarck, Kleopatra, Napoleon. W pewnych epokach ludzkość dostaje nagle ataku histerji — chce, żeby ktoś był bardzo wielki, albo bardzo straszny, bardzo piękny, albo bardzo mądry. I wtedy tworzy. Osnuwa lśniącą pajęczyną pierwszy lepszy kołek w płocie. Prawdopodobnie Cezar oblałby się na egzaminie maturalnym, a Hannibal nie umiałby pokierować ruchem ulicznym na placu Poczdamskim. Wydęci są aż do pęknięcia, jak dziecinne baloniki gumowe.
— Wcale się też nie dziwię — dorzuciła panna Impekoven, zapalając papierosa, — że ci wielcy ludzie na