Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/150

Ta strona została uwierzytelniona.

i podpalił instytut naukowy, stał przy biurku, jak komendant na wzgórku podczas bitwy i rzucał krótkie, decydujące słowa:
— Wysłać z narzędziami starszego majstra, Tucholskiego.
— Przerwać robotę na pół dnia, oczyścić pompy.
— Z Hamburgiem chcę mówić osobiście. Niech wyślą kogo aeroplanem.
— Cenniki do wydziału literackiego. Pan Opitz!
— Co? Mówi Daverroes. Tak. Tak. W sobotę. Czterdzieści tysięcy. Do Rosji wysłać jednocześnie list pocztą lotniczą, depeszę radjową i telegram pilny.
Tu spojrzał nagle wzrokiem trochę zamglonym i zmęczonym na swego dawnego profesora. Uśmiechnął się blado.
— Aha! Prawda! Panno Dorsch, zawezwie mi pani natychmiast inżyniera van der Lindena. Niech rzuci wszystko i niech tu przyjdzie. Będzie mi potrzebny przez jakie dwie, trzy godziny. Jeżeli rozpoczął nową serję doświadczeń — przerwać, zatrzymać maszyny. Sprawa bardzo pilna. Czekam.
Po pięciu minutach van der Linden, młody, żylasty, wesoły człowiek wpadł do gabinetu, jak bomba, i trochę zaciągając z cudzoziemska, rzekł: