Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.

W redakcji zastał obcych ludzi. Biegali po pokojach, nawoływali się, jak w lesie:
— Kolego Dziurdziulewicz! Kto do stu djabłów robi tytuły i kronikę miejską? Czy niema uczciwej stalówki w tym lokalu zatraconym?
Przez kilka minut popychali biednego nauczyciela, kazali mu siadać na krześle, później zabierali mu to krzesło i sadzali go na stole i na oknie. Wreszcie wszedł do pokoju jakiś bardzo skrzywiony, zgorzkniały młodzieniec w binoklach na nosie, zmierzył fizyka od stóp do głów pogardliwem spojrzeniem i rzucił krótkie pytanie:
— Do kogo?
Okazało się, że pismo w ostatnim tygodniu zmieniło nagłówek, kierunek, program polityczny. Został tylko format papieru i numer telefonu.
— Kronika naukowa? Nie. Uważamy, że te rzeczy dziś nikogo nie interesują. Czytelnik lubi wypadki i kradzieże. Będziemy drukowali w odcinku nową powieść Odyńdź-Bozobaczysza. Jeżeli się panu coś jeszcze należy, to zechce pan zgłosić pretensje do administracji. Płacimy zawsze we czwartki, w szóstym tygodniu po pierwszym, w miesiącach, które po francusku nie zawierają w nazwie litery r. Może jeszcze kiedyś skorzystamy... i tak dalej. Dowidzenia.