Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/200

Ta strona została uwierzytelniona.

trzebna mi będzie pomoc pańska na rogu ulicy Gipsowej (C. G. 4.), w najbardziej podejrzanej dzielnicy miasta. Zwracam się do pana tym razem nie jako do dzielnego fizyka, ale jako do sprintera i atlety. Wykona pan jeszcze raz bieg dystansowy naokoło Berlina. Zrobi pan to dla mnie?
— Rozkaz! — rzekł van der Linden.
Wytłumaczyłem mu, o co chodzi. Ma stanąć na rogu i czekać spokojnie. Zobaczy walkę biblijnego Dawida z biblijnym Goljatem. Ma udawać przechodnia i gapia... Nie wolno mu się wtrącać. Jego rola rozpoczyna się dopiero wtedy, kiedy ja powalę olbrzyma na bruk i wydrę mu pewną walizę. Ma biec za mną, bo jestem już człowiekiem starszym, statecznym i do wyścigów rekordowych się nie nadaję. Nie wolno mu siadać do auta, bo policja zanotuje numer i swoim zwyczajem rozpocznie dochodzenie. Prawo jest — jak wiadomo — ogromnie nudne, natrętne, wścibskie i komplikuje niedorzecznie najprostsze sprawy. Będą nas badali, nudzili, rozpytywali. A tu chodzi poprostu o... dżumę.
Van der Linden chwyta tedy walizę dopiero pod starą pocztą, pędzi przez Ceglaną, przecina Friedrichstrasse, biegnie — nie patrząc na afisz — obok teatru