Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/202

Ta strona została uwierzytelniona.

Ja sam też się odświeżyłem cokolwiek. Twarz wraca powoli do stanu normalnego, sprawiłem sobie garnitur z gabardiny, nabyłem kapelusz słomkowy, krawat, koszulę popelinową. Wieczorem wybrałem się do Daverroesów. Ogolony, ostrzyżony, wypomadowany. Chustka w bocznej kieszonce.
Istny powrót syna marnotrawnego!
Towarzystwo zerwało się od stołu, jakby się nagle trzęsienie ziemi miało zacząć. Pani Senta mówiła coś drżącym, melodyjnym altem, ale słów nie mogłem zrozumieć. Wciąż tylko: mamy nadzieję... i... chyba już nigdy... Maleństwo rzuciło się na butelki i poczęło je chować pośpiesznie przede mną... Brodaty Pech zaintonował pieśń dziękczynną, coś w rodzaju schillerowskiej ody „do radości“!
Poprosiłem — ku ogólnemu przerażeniu — o kieliszek sznapsa... Nic, nie jestem pijaczyną, mała Li! To już minęło. W niedzielę popełniam ostatnie przestępstwo, kradzież, napad rabunkowy, a później...

NB.! Hallo! Uwaga! W tej chwili spostrzegam, że mi ktoś w notesie zamienił bibułę. Niektóre karty pachną wyraźnie perfumami francuskiemi. Uwaga!