Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/38

Ta strona została uwierzytelniona.

niądze można chwytać poprostu z powietrza! Długo nad tem myślałem, ale wreszcie mam sposób niezawodny i już nawet rozpocząłem próby. Jest tu pewien obywatel ziemski, on też ma trochę sprytu do tych rzeczy. Nabyliśmy nieduży warsztat ślusarski na Gęsiej, tuż pod cmentarzem — pracujemy. Jeżeli pan chce, dopuścimy pana do spółki, na trzeciego. Mamona będzie! Trzeba mieć łeb na karku. Cóżby to był za świat, gdyby tylko pośrednicy i szachraje na giełdzie zbijali majątki i robili fortuny. Dorobimy się i my. Uważajże pan. Będę mówił teraz trochę ciszej, bo nas mogą podsłuchać.
Kozdrajski odgarnął ruchem energicznym serpentyny i kolorowe papierki, przestawił krzesło, przysunął się bliżej i rysując ołówkiem na serwecie jakieś zbyteczne trójkąty i kółka objaśniał:
— Ten pomysł strzelił mi nagle do głowy podczas pewnego koncertu w Filharmonji. Zastanowił się pan kiedy nad tem, ile ludzkość wytwarza hałasu niepotrzebnie? Atmosfera ziemska drga i faluje ustawicznie, każdy nią potrząsa dowolnie. Tu ktoś gra, tam ktoś śpiewa, wszędzie ktoś gada, wszędzie ktoś — jak w tej oto knajpie — wytupuje hołubce w głupkowatym tańcu. Marnujemy, trwonimy energję. Są tacy, którzy jedzą, piją po to tylko, żeby następnie dobroczynne kalorje zamieniać na har-