Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/39

Ta strona została uwierzytelniona.

mider: rzępolą, krzyczą, przemawiają, śpiewają, biją z całej siły pałką w bęben. Ale (Kozdrajski nagle zapomniał o niezbędnej ostrożności i huknął pięścią w stół), ale, powiadam, halt! Dosyć! Na szczęście technika wali naprzód w butach siedmiomilowych. Dziś już potrafimy zamieniać wszelkie dźwięki i głosy na prądy elektryczne! W zwykłym telefonie, w radjo, przetwarzamy słowa na energję, na kilowaty. — Co tu długo gadać i dowodzić, mówię przecie z fachowcem, ze specjalistą. Nie będę wyłamywał drzwi otwartych. Dość, że ta rzecz już-już zmierza ku ostatecznej realizacji. Mamy pewne rezultaty na Gęsiej. Za rok, za dwa pan poseł będzie sobie gadał w sejmie — pochwycimy jego mowę, puścimy przez odpowiedni mikrofon, transformatorek i — patrzcie państwo — orator zapala małą żarówkę w skromnem mieszkaniu człowieka ubogiego. Jakiś idjota ma odczyt o duchach i życiu pozagrobowem — wal, bracie! nic nie szkodzi! Twoja gadanina porusza niewielki motorek w pralni elektrycznej, na Dobrej... Ci tutaj urwipołcie i żartownisie śmieją się, baraszkują, szurają nogami po podłodze, beczą na saksofonach — proszę bardzo! Cały rejwach djabelski chwytamy — przetwornica, prostownik — i ładujemy akumulatory na stacji miejskiej. Pędzimy tramwaje głupstwami, które