Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli nam tylko pozwolicie dojść do stołu prezydjalnego, panowie Young i Mac-Cormick wypiszą tu, na miejscu, czek na sto tysięcy dolarów, który wszystkie zobowiązania firmy „Solid Light Co.“ dziesięciokrotnie, stokrotnie pokryć powinien. Ja, niestety, nie znam dobrze waszego języka, natomiast ten oto asystent mój, Joseph E. Howard, przetłumaczy wam słowa moje... na pięć języków europejskich i na esperanto...
Ale doprawdy nic już nikomu nie trzeba było tłumaczyć. Stara zmurszała Europa złożyła w tej pamiętnej chwili dowód, że stać ją niekiedy jeszcze na entuzjazm młodzieńczy. Okrzykom nie było końca. Jakiś huragan zachwytu porwał ten tłum dziwaczny, stłoczony w zimnej sali sądowej.
— Niech żyje Campbell Young! Wiwat profesor Morris! Wiwat Mac-Cormick! Brawo Howard!
A kiedy siwy, czerstwy, żywy staruszek zbiegł na dół, stanął przed ławą oskarżonych, wyciągnął ramiona i potrząsnął mocno, mocno nietylko ręką, ale całą wiotką, wynędzniałą postacią doktora Przybrama — zdawało się, że emocja rozsadzi mury „Szarego domu“.
— Hip, hip, hurra! Wiwat! Niech żyje doktor Przybram! — ryczano aż do zupełnego zachrypnięcia.
Nie zapalono jeszcze światła w gmachu, ale scenę oświetlał doskonale promienny, grający wszystkiemi barwami tęczy nos Hofrata Jakoba.
Przy tem świetle przewodniczący Mateja od-