nie czystych pół-preparatów, można było przystąpić do syntezy na większą skalę.
Pierwsze zapotrzebowanie nellitów nadeszło, dziwnym trafem, z Berlina.
Aerodrom w Staaken zażądał 100 kilogramów substancji świecącej. Chodziło o to, żeby pokryć nią skrzydła aparatów lotniczych.
Sądzono, słusznie zresztą, że promieniujące płatowce zwiększą bezpieczeństwo komunikacji powietrznej.
Kiedy już „sypkie światło“ w dostatecznej ilości dla tego celu wyprodukowano, Fiszl, po naradzie z Howardem, postanowił nie transportować tej masy koleją, ale, odwrotnie, zażądał przysłania aparatów lotniczych do Portorose.
Pewnego też dnia nad cichą zatoką, nad spokojną, błękitną równią Adrjatyku zafurkotało nagle w powietrzu dziesięć srebrzystych, aluminjowych aparatów Junkersa. Wielkie te białe ptaki okrążyły spokojnie i pewnie mieścinę Pirano i po krótkiem wahaniu, otrzymawszy sygnał radiotelefoniczny z willi San Lorenzo, skierowały się ku południowi i spoczęły bez szwanku na łąkach pod Santa Lucia.
Zmobilizowano natychmiast cały personel fabryczny, zaalarmowano centralę w Trieście i wszystkiemi dróżkami lądowemi, wszystkiemi statkami lokalnemi jęły napływać szare bataljony robotnicze do błogosławionej, słynnej z zefirów łagodnych
Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/111
Ta strona została uwierzytelniona.