Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

wymyślił „sztucznego Przybrama“. Był to doskonale skonstruowany manekin; ukazywał się w południe na balkonie, mówił kilka słów nosowym, gramofonowym tonem i znikał. Kilka razy umieszczono jego fotografje w pismach, ogłaszano sensacyjne interview‘y z tą kukłą, opisywano jej ujmujący uśmiech:
„Słynny wynalazca, Prometeusz czasów nowszych, raczył dziś przyjąć naszego korespondenta — pisał ten i ów ze sprawozdawców. — Wygląda czerstwo i zdrowo, czytuje co rano przy śniadaniu nasze pismo i interesuje się żywo naszem miastem. Na uprzejme zapytanie — odpowiedział dosłownie“. Ale już po miesiącu humbug wyszedł na jaw i trzeba było obmyślać nowe środki obronne przeciwko intruzom.
Raz zjawiła się — w dzień wyjątkowo upalny — cała delegacja panów w twardych koszulach i wysokich, sztywnych, stojących kołnierzykach. Panowie ci napadli Fiszla na wybrzeżu, powiedzieli mu, że są z jego rodzinnego miasta, Chrzanowa, i że muszą się bezwzględnie widzieć z Przybramem. Przywożą genjalnemu rodakowi dyplom honorowy, mianowali go honoris causa obywatelem chrzanowskim i chcą mu wręczyć zarazem w imieniu Warszawskego Tow. Naukowego medal srebrny i nagrodę (300 złotych) imienia Bałturkiewicza.
Dziwnym trafem Mistrz zgodził się przyjąć delegację chrzanowską. Zainteresowała go mianowice kwestja, kto to był ów Bałturkiewicz. Niestety,