Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.
II.
NĘDZA I LIST.

Miejscowość kuracyjna wyglądała — wieczorem zwłaszcza — jak spore, ruchliwe miasto, które ktoś sobie dla celów naukowych spreparował: odciął wszystkie zaułki, dzielnice fabryczne, podejrzane stare rynki, osiedla nędzarzy i zostawił jedną jedyną arterję — ulicę Główną. Odrazu, bez dłuższych wstępów, bez zbytecznych prologów toczyła się wprost z lesistego, ciemnego pagórka wdół, ku stacji kolejowej, kaskada jaskrawych witryn sklepowych, tarasów kawiarnianych, lakierowanych powozów, biegły dwa zalane światłem trotuary, wstęga szyldów i girlanda lamp elektrycznych. O kilka staj na lewo szumiały drzewa, jak na wsi, w górze wisiał strop niebieski z półksiężycem i Marsem, a tu — cieniutkiem korytem, w którem, logicznie rzecz biorąc, powinien był szumieć strumień albo potok, płynął raptem w świetle reflektorów pstrokaty tłum panów, odzianych w tenisowe spodnie