W dwa czy trzy dni po otrzymaniu listu z Wiednia — późną nocą — dyrektor Przybram wezwał do swego samotnego pokoju Fiszla. Był ubrany w szary garnitur podróżny, pakował jakieś przedmioty do małej, starej wyświechtanej torby skórzanej.
— Słuchaj, Fiszl — rzekł, zamknąwszy drzwi na klucz. — Niczemu się nie dziw, nie stawiaj mi żadnych pytań. Odpowiadaj mi zwięźle, krótko, rzeczowo. Czy ja mam jakie pieniądze? Własne, zarobione, uczciwe?
Fiszl otworzył oczy szeroko, ale się pohamował.
— Pan ma, prócz stałej pensji, piętnaście procent akcyj „Solid-Light“. Ile to jest warte — obliczyć trudno, bo tych papierów, mimo szalonego popytu, niema w obiegu giełdowym. Wiem tylko tyle, że niedawno za trzy stare papierki z „pierwszej“ emisji, które się odnalazły gdzieś pod szafą w hote-
Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.
XIV.
UCIECZKA (da capo).