Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

salne głupstwo palnął! Pan się targnął... Jakiem prawem u stu djabłów? Jak pan śmiał?
— Przepraszam, jestem u siebie. Wolno mi czynić, co mi się podoba. Targnąłem się — nie przeczę — zawsze to robię wieczorami. Dlaczego pan się wtrąca do moich spraw?
— Ten list...
— Jaki list?
— List pan do mnie napisał!
— Ja? Kto pan jest?
— James Castiglioni...
— James Castiglioni, markiz di Bassano, Brno, Hotel Impérial?
— Właśnie!
— Znam pana świetnie — z literatury meldunkowej. Czytałem pańskie nazwisko w spisie przyjezdnych. Zresztą — nic nie rozumiem.
— Ja byłem dziś rano w tem samem położeniu! Otrzymuję w hotelu kopertę — do mnie adresowaną — otwieram... Ktoś mi prawi o rezonatorach, o zimnych płomieniach i wogóle nazywa mnie profesorem Morrisem. Mam dość pokaźną korespondencję, ale nikt do mnie dotąd się nie zwracał, jako do „Radiatora X.“! Chciałem to wrzucić do kosza, dopiero Nelli...
— Co za Nelli?
— Zaraz! Dopiero Nelli powiada mi: nie widzisz, że tu ktoś chce popełnić samobójstwo? Ratujmy go! Dobrze. Ratujmy. Pan będzie łaskaw włożyć kapelusik — idziemy na śniadanie.