Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

czasów, nie opłacam się, nie wytrzymuję kalkulacji, spalam węgiel, a nie wykonywam pracy — postanowiłem więc samego siebie wyrzucić na szmelc... Myślę, że Prometeusz, o którym pan markiz raczył łaskawie wspomnieć, na mojem miejscu uczyniłby to samo. A może pan przypuszcza, że chodziłby na giełdę i usiłowałby przewidzieć, kiedy Cux‘y podskoczą i czy Standard-Oil spadnie na ultimo?
Do czego ja się mam wziąć właściwie?
— Bardzo rozsądne pytanie — rzekł Castiglioni. — Bardzo. Niech pan tedy uważa, panie doktorze. Weźmie pan ten klucz, pójdzie pan do hotelu „Impérial“, pierwsze piętro, numer szósty — ja tam zresztą do nich zatelefonuję. Tym kluczem otworzy pan szafę, a tym walizkę. Polecam panu gorąco garnitur marengo. Musi się pan przedewszystkiem zabrać do odświeżenia własnej powierzchowności. Reszta — to drobiazg. Kiedy mnie w życiu spotyka jakie nieszczęście, zamawiam nowe ubranie, albo idę poprostu do kąpieli. W wannie na 29 stopni znikają mniejsze kłopoty, prysznic usuwa wieksze zmartwienia. O drugiej czekam na pana w restauracji, u Sterna. Zajmę się tymczasem sprawami pańskiemi — nie będzie pan przecie wracał do tego nieszczęsnego numeru jedenastego. Ale! — tu jest trochę drobnych na wydatki nieprzewidziane. I — proszę — ten banknot. Pięć funtów angielskich.
— Dziękuję panu... Nie wiem doprawdy, czy mam prawo...