Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

daje szczęście? Pamiętam pierwsze gramofony. Ja latałem słuchać, moja narzeczona... Dziś — niechbym ja go gdzie spotkał w ciasnej ulicy, tego wynalazcę! Albo telefon — Co o tem kiedyś pisali! Telefon! Zbliżenie, porozumienie, zbratanie ludzkości — zawracanie głowy. Ludzie gadają te same głupstwa, co i dawniej, tylko zapomocą elektryczności.
— Jeżeli pan w moją ideę, w pracę mego życia nie wierzy, panie Nirenstein — więc poco ja tu jestem? Co oznaczają te napisy na akcjach?
— Napisy na akcjach, jak wogóle wszelka literatura, mają swoją własną prawdę, niezależną od życia. Utworzyliśmy spółkę, napisaliśmy: Tow. akc. Sypkie światło — odtąd „sypkie światło“ istnieje, bez względu na to, czy pan je odkrył, czy nie. Pan może być bardzo daleki od tego odkrycia — a akcja poleci do góry, pan może być tuż przy samem odkryciu — a akcja poleci na dół. Ten papier żyje sobie na własną rękę, niezależnie od pana, — to jest objekt handlowy. Tysiącom ludzi może dać szczęście, tysiące ludzi może zrujnować. Ale poco tu piec Moissana? W Paryżu cieszyły się swego czasu olbrzymim sukcesem akcje kaukaskich kopalń naftowych „Maikopp“. Ani takie nazwisko nie istnieje, ani takiej miejscowości niema na Kaukazie, ani nafty niema w Maikopie, ani Maikopa w nafcie... A popyt był! Co to ma do rzeczy?
Geza Nirenstein mówiłby napewno jeszcze dłużej, bo lubił tego rodzaju tematy zasadnicze, ale za-