Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

głuszyły go nagle huczne oklaski. James był tego wieczoru w natchnieniu i zaimprowizował zupełnie nową figurę w foxtrocie. Chwycił wiotką danserkę wpół (Nelli w ciemnej, lśniącej, obcisłej sukni wyglądała doprawdy jak smukły, czarny kwiat, jak wcielona przypowieść o grzechu i jak wyśniona przez malarza współczesna kompozycja muzyczna) i oprowadzał ją w triumfie po sali krokiem torreadora, krokiem zdobywcy, krokiem, który zresztą przeszedł do literatury fachowej (p. Femina, 1926, Nr. 3, str. 120 i 121). Przyczem kucał stale na prawej nodze, a natomiast zamaszyście wyrzucał lewą.
Nelli siedziała już na kanapce w loży, a brawa grzmiały wciąż jeszcze. Jakiś młody entuzjasta przysłał jej w hołdzie bukiet fiołków, który mu natychmiast odesłano z powrotem. Była stanowczo królową wieczoru i to ją usposobiło figlarnie. Zaprosiła Przybrama do tańca.
Prywatdocent udał się z tą cudną, jasnowłosą boginką na wywoskowaną posadzkę, między tłum, miotany drgawkami shimmy, i tu wykonał ku ogólnemu zadowoleniu kilka niezręcznych obrotów. Był wzruszony przytem, jak nigdy, obejmował ją, muskały go jej włosy, widział tuż przy twarzy jej twarz zarumienioną, widział jej obnażone ramiona. Zapomniał o rozmowie z Nirensteinem, o pracy naukowej, o niedawno odkrytym fenomenie „świecącego serca“. Oddałby był wogóle całą wiedzę przeszłych i przyszłych pokoleń, całą optykę i elektronikę, za jedną jedyną umiejętność: stawiania nóg