Wstyd powiedzieć doprawdy, że największe odkrycie stulecia wisiało, że się tak wyrazimy, na włosku. Gdyby siarczki Przybrama dostały się wówczas w niezdarne ręce tępych chemików pogranicznych, kto wie, czyby wieczysty pochód ludzkości nie opóźnił się o całe wieki. Ale Przybram udawał głuptasa tak świetnie, z takim niezamąconym spokojem posolił flegmatycznie butersznyt barytem (z probówki Nr. 1), że ocalił przez to sytuację.
— Pan nie widzi, że to idjota? — rzekł jeden żandarm do drugiego. — Wozi sól i pieprz we flakonach chemicznych! Kawalarz! Jeszcze to sobie zalakował i zapieczętował. Cymbał[1].
Tak oceniono odkrywcę i jego preparaty w miejscowości Retz na pograniczu. Możemy tylko jednej rady udzielić ludziom wybitnym: w dzisiejszych warunkach politycznych powinni — dla własnego dobra i dla dobra potomnych — jak najczęściej udawać kretynów.
Nie jest to może sposób dość romantyczny dla bohatera powieściowego, ale zupełnie wystarczający dla bohatera dziejowego.
- ↑ por. Pospiszil „Moje wspomnienia“.