Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

zdążył był zabrać z sobą, i notatki w dzienniku. Przybyły w tym zeszycie dwa nowe działy: 6. Samopoczucie i 7. Wartość życia. Ale i z tych przedmiotów uczeń miał stopnie beznadziejnie kiepskie.
Zresztą — wrażliwość i inteligencja jego poczęły ostatecznie przygasać.
Kiedy blady i wycieńczony trzydniowem niemal biwakowaniem na różnych stacjach kolejowych, stanął wreszcie w „szarym domu“ przed obliczem groźnego Hofrata Jakoba — sprawiał doprawdy wrażenie najnędzniejszego rzezimieszka z albumu przestępców. Habit mnisi, rudo-czekoladowy w kolorze, twarz nieogolona, włosy zwichrzone, oczy, nabiegłe krwią. Dla uproszczenia sprawy przyznał się odrazu do wszystkiego. Tak, owszem, nazywa się Hubert Józef Przybram. Urodził się właściwie w Samborze. Ma lat 37, niestety — kawaler. Pracował naukowo w Wiedniu, był asystentem profesora Hevesyego i profesora Suessa. Jakim sposobem upadł tak nisko — nie wie. Dlaczego podpisał Arpada von Mindsenthyego? Słyszał, że ten człowiek nie żyje, bo zginął śmiercią samobójczą. A że on, Przybram, też się już raz chciał pozbawić życia — więc... Przypuszczał, że między samobójcami w każdym fachu istnieje pewne poczucie koleżeństwa.
— Dlaczego pan za dokumentem szofera, Pospiszila, przejechał granicę?
— Chciałem wrócić na uczciwą drogę.