Strona:Bruno Winawer - Doktor Przybram.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

pań Petzold i de Nora, tudzież panów Jostiego i Szwamdrybera.
Adwokat Jamesa był zdania, że jego lekkomyślnego klienta wciągnęli w to błoto Geza, Rumun i Przybram, adwokat Nirensteina kierował natomiast podejrzenia w stronę Rumuna i Przybrama. Hubert — ku własnemu przerażeniu — stwierdził, że nie ma najmniejszej sympatji ani wśród sędziów, ani wśród współoskarżonych. Mieli mu za złe, że przez swój dziecinny wybryk skompromitował przedsiębiorstwo: nie powinien był oddawać akcyj byle komu i to jeszcze za darmo.
Po dwugodzinnych popisach krasomówczych nie ulegało już żadnej wątpliwości, że to blady docent będzie musiał całą imprezę odsiedzieć. Wyciągnięto na jaw jego sprawki pasportowe, wykazano mu niezbicie, że on — jako nędzarz zupełny — najwięcej zyskiwał na podejrzanej operacji finansowej: pan prokurator zresztą mistrzowskiemi rysami nakreślił jego portret psychiczny.
— Człowiek ten — mówił patetycznie — wyłudzał już nieraz pieniądze od towarzystw naukowych. „Montana“ wyasygnowała 300 dolarów na jego wynalazki i krętactwa. Gdzież są te pieniądze? Zrzeszenie foot-ballowe „Vienna“, wzruszone odezwą prof. Suessa, nadesłało na jego ręce 75 dolarów, zebrane podczas meczu ze stowarzyszeniem „Hakoah“. Co się stało z tą sumą? Nie łudźmy się, panowie! Mamy tu do czynienia z szalbierzem jakich wielu, niestety, zna historja. Któż z nas nie